POWIEM WAM, ŻE TOM TO PIEPRZONY DUPEK NO ALE ZOBACZCIE SAMI
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Momentalnie
zrobiło mi się słabo jak to Ash ?! Przecież gdyby Tom wiedział, że on tu będzie
nigdy by mnie tu nie przyprowadził. Najgorsze jest to, że skoro jest tu Ash to
jest i całą reszta jego popieprzonej bandy. Nawet nie zorientowałam się, kiedy
wyścig się zaczął paniczny strach przed tym, że ci ludzie gdzieś tu są przejął
nade mną kontrolę i mimo iż Tom kazał mi tu stać ja nie mogłam tego zrobić
musiałam jak najszybciej się stąd wydostać albo znaleźć Billa i resztę. Czym
prędzej ruszyłam w tłum ludzi i potykając się o własne nogi rozpaczliwie
dążyłam do wyjścia. W pewnej chwili
między ludźmi błysnęła mi blond czupryna – Nash . spojrzałam w jego stronę a
potem w drugą i zobaczyłam Bena .. Zaczęłam biec ludzie krzyczeli coś do mnie,
ale naprawdę nie zwracałam na nich uwagi musiałam uciekać. Nagle wpadłam na
kogoś podniosłam głowę do góry i odetchnęłam z ulgą.
-Bill
! – wtuliłam się w niego czując się wreszcie chodź trochę bezpiecznie.
-Wszystko
okej ? Jak tylko usłyszeliśmy, że Ash tu jest zaczęliśmy cię szukać.
-Oni
za mną szli.. Widziałam Nasha i Bena..
-Spokojnie
już jest dobrze przy nas nic ci nie zrobią – zapewnił mnie po czym zaprowadził
mnie pod tor jednak z dala od całego tłumu. Niedługo po tym wyścig się skończył
a Tom wygrał. Kiedy tylko zawodnicy
opuścili samochody nie dało się nie zauważyć napięcia między Tomem a Ash’em.
-Tom
! – zawołałam go, bo naprawdę chciałam opuścić to miejsce. Kiedy tylko moje
wołanie do niego dobiegło momentalnie rozluźnił wcześniej zaciśnięte pięści i
przyszedł do nas.
-Chodźmy
stąd – powiedział i nikt mu się nie sprzeciwiał. –To może jakaś mała imprezka
na uczczenie zwycięstwa ?
-No
można by się gdzieś wybrać - zgodziła
się reszta.
-Rene
rozumiem, że jedziesz z nami ? – Uśmiechnął się Tom.
-Czy
ja wiem…
-Przestań
odwiozę cię do domu to się przebierzesz a potem po ciebie przyjedziemy.
-No
okej.. – nie jestem pewna czy chce tam jechać ale ostatnio przecież chciałam
normalnego życia a chodzenie na imprezy jest normalne to taka forma
odstresowania więc czemu nie ? – tylko nie mogę późno wrócić, bo jutro do
szkoły…
-Przecież
pamiętam – tak jak powiedział tak też zrobił wysadził mnie w pod domem i
pojechał do siebie. Z tego, co mówił mam
około półgodziny na przygotowanie się. Wystarczająco. Od razu poszłam do szafy i wyciągnęłam z niej
kombinezon, ponieważ dzisiejsza noc jest naprawdę ciepła. Szybko w miarę moich
możliwości poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy, po czym umyłam zęby i szybko
coś zjadłam. Wyrobiłam się idealnie, ponieważ gdy chowałam naczynia dostałam
powiadomienie od Toma, że czekają pod domem. Wyszłam, więc i od razu poszłam do
samochodu.
-Ładnie
wyglądasz – uśmiechnął się Tom
-Dziękuję
starałam się niestety nie mam „ imprezowych „ ciuchów
-Spokojnie
jest naprawdę dobrze – wtrącił Bill
-Tak
właściwie to gdzie jedziemy ?
-Do
Jensena naszego kolegi – sprostował Gustav i po niecałych piętnastu minutach
byliśmy już pod ogromnym domem. Już w samochodzie było słychać głośną muzykę
dochodzącą z domu. Kiedy szliśmy przez posesje można było poczuć odór alkoholu
i papierosów. To nie są miejsca dla mnie. W końcu weszliśmy do środka tak jak
myślałam multum ludzi i zadymione pomieszczenie. Po dłuższej chwili przeciskania się przez tłum
znaleźliśmy się w salonie. Chłopaki zaczęli witać się z jakimś wysokim chłopakiem,
więc zrozumiałam, że to jest właśnie Jensen – widziałam go gdzieś..
-Hej
jestem Rene – z grzeczności wysunęłam rękę i przywitałam się z nim
-Jensen
wiem jak się nazywasz musiałam cie chronić, więc trochę o tobie wiem – zaśmiał się
a ja spojrzałam na Toma, który również się zaśmiał i wzruszył ramionami. - chodźcie się czegoś napić – zaprowadził nas do
kuchni i nalał wódki do szklanek.
-
Ja.. – zaczęłam, ale od razu w wtrącił się Tom
-Chyba
nie powiesz mi, że nie oblejesz mojego zwycięstwa? – Spojrzał na mnie z
politowaniem i się poddałam. Kiwnęłam głową i napiłam się razem ze wszystkimi.
-Więc
co wygrałeś z Ash’em ? – zaśmiał się
-Zawsze
wygrywam –powiedział pewny siebie Tom i ponownie polał nam przeźroczysty napój.
Impreza
mijała w miarę dobrze jak na tego typu zgrupowania. Była godzina 2:24 a prawie
nikt jeszcze nie opadł z sil tylko dwie osoby leżały całkowicie pijane i spały
w rogu salonu. Nasza grupka, czyli ja,
Tom, Bill, Gustav, Georg i Jensen siedzieliśmy w salonie i ciągle piliśmy. Nie
poznawałam siebie z każdym wypitym drinkiem czułam się coraz odważniej.
-Hej
Tom idziecie z nami pograć w ssij i dmuchaj ?
- Podeszła do nas nieznana mi dziewczyna. Wkurzyłam się bo objęła Toma za
szyje i szczerzyła się jak jakaś pusta lala a Tomowi się to podobało. Spojrzał
po wszystkich a gdy oni skinęli poszliśmy na dwór. Nie podobało mi się to że wszyscy
chcą grać tym bardziej dlatego, że nie
znam nawet tej gry.
-A
ty grasz ? –Spojrzała na mnie, kiedy stanęliśmy koło ogniska
-Ona
nie gra. – powiedział od razu Tom.
-Z
chęcią zagram tylko nie znam zasad .. – nie chciałam grać naprawdę, ale jeżeli
mogłabym zrobić na złość i tej całej dziewczynie i Tomowi to jestem w stanie
się poświęcić.
-Jasne
– zaśmiała się – chodzi o to, że siadamy na przemian, czyli chłopak, dziewczyna,
chłopak, dziewczyna i mamy jedną kartę osoba przykłada tę kartę do ust i zasysa
powietrze tak, aby nie wypadła a potem zbliża się twarzą do drugiej osoby która
musi odessać tę kartę jeżeli spadnie całujecie się – uśmiechnęła się
-Umm.. okej – spojrzałam na Toma, który patrzył się
na mnie gniewnym wzrokiem i zajęłam miejsce. Oprócz naszej szóstki i ten
dziewczyny siedziało kilka innych prostackich dziewczyn w obcisłych ubraniach i
chłopak, którego pierwszy raz widzę na oczy. Usiadłam specjalnie z dala od Toma
żeby w razie, czego móc mu dopiec.
Gra się
zaczęła od Toma podał on kartę do jednej z nieznanych mi dziewczyn a ta do
Billa i tak dalej. Po niecałych dziesięciu minutach gry jedynymi osobami, które
jeszcze się z nikim nie całowały byłam ja i Tom. Nie powiem żebym nie była zadowolona
z tego powodu, ale kiedy nadeszła kolej Toma i tej dziewczyny wiedziałam, co
zrobi. Od samego początku patrzyła na mnie z pogardą tak jakbym nie zasługiwała
na to by w ogóle przebywać w obecności Toma tym razem spojrzała na mnie spod
oka puściła oczko i zbliżyła się do Toma. W jednej chwili karta wysunęła się i
z nadzwyczajną letkością opadła na trawę, na co wszyscy zagwizdali – wszyscy oprócz
mnie. Spojrzałam na Billa, który z dziwną miną patrzył na mnie a potem znowu na
Toma. Miałam cichą nadzieję, że wymiga się od tego pocałunku, ale tak bardzo
się myliłam.. Tom przycisnął usta do ust tej dziewczyny i nadzwyczajnie dobrze
się bawił. Pocałunek trwał i trwał a z każdą kolejną sekundą miałam coraz
więcej łez w oczach. Wczoraj mówił mi, że nie jestem obojętna dla niego, że się
zmieni a przy pierwszej okazji całuje się z jakąś dziewczyną i to nie jest
całus. Koniec. Podniosłam się z ziemi i zaczęłam biec do środka.
-
Rene ! – usłyszałam za sobą głos Toma, ale naprawdę nie chciałam go już
słuchać. Wpadłam do domu i jak najszybciej zaczęłam się przeciskać przez tłum
ludzi jednocześnie wybierając numer do Victor’a
-Co
jest ?
-Mógłbyś
po mnie przyjechać.. ? – zapytałam zapłakana
-Gdzie
ty w ogóle jesteś ?
-Victor
opowiem ci wszystko tylko zabierz mnie stąd – załkałam do telefonu a gdy
wyszłam z domu podałam mu ulicę. Obiecał, że zaraz będzie, bo jest akurat
niedaleko. Usiadłam na krawężniku i
zaczęłam płakać jak małe dziecko. Czy ja naprawdę uwierzyłam w te słowa Toma ?
W to, że nie jestem mu obojętna ? Jestem śmieszna. Zaśmiałam się sobie w twarz.
-Rene
tu jesteś ! – Ustał przy mnie zdyszany Tom a ja siedziałam i patrzyłam się w
ulicę. – Kurwa powiedz coś… Rene to nie tak miało wyglądać ona..
-Tom
proszę cię przestań. Jakbyś nie chciał jej całować oderwałbyś się od niej po
sekundzie albo byś się od tego pocałunku wymigał, ale ty tego chciałeś tak jak
ona więc skończ się tłumaczyć.
-Nie
jesteś zła… ? – czy on naprawdę się o to pyta ?
-Jestem,
ale na siebie o to, że ci uwierzyłam, że nie jestem dla ciebie obojętna –
zaśmiałam się ocierając łzy i w tej chwili podjechał samochód Victora
-Kurwa
zostań – złapał mnie za rękę i szarpnął a ja mu się wyrwałam.
-Nie
będziesz mnie szarpał i nie będziesz mi kłamał nigdy więcej rozumiesz ? A teraz
nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – Spojrzałam na chłopaków stojących obok –
Cześć chłopaki – pożegnałam się, otworzyłam drzwi do samochodu i po raz ostatni
spojrzałam w ich kierunku.
-Rene
ja cie kocham.. chyba.. – miałam wrażenie, że się przesłyszałam, dlatego
zamknęłam drzwi i kazałam Victor’owi jechać. Po drodze opowiedziałam mu o wszystkim, co się
tu stało a on mnie wysłuchał. Naprawdę cieszę się, że polepszył mi się kontakt
z bratem, czemu nie mogłoby być tak od samego początku. Po drodze do domu musiałam wyłączyć telefon,
ponieważ Tom ciągle do mnie pisał i dzwonił. Kiedy wróciłam do domu od razu
poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku nie miałam siły zupełnie na
nic chciałam tylko leżeć i płakać, ale przecież nie ma sensu płakać przez
takiego idiotę.
- Rene..
– Do pokoju wszedł Victor – błagam cię kurwa kobieto nie becz przez tego
frajera, bo mu ryj rozwalę i już żadna na niego nawet nie spojrzy – powiedział,
na co się zaśmiałam.
-Jeżeli
przyszedłeś mnie tu pocieszyć to ci się udało – uśmiechnęłam się i wzięłam, od
niego kubek z herbatą, którą mi przyniósł.
-Właściwie
to przyszedłem cię przeprosić… - czy ja się przesłyszałam ?
-słucham
?
-No
chciałem cie przeprosić okej ? nie byłem dobrym bratem …
-nie
byłeś .. – przyznałam mu rację
-Po
prostu zrozum mnie.. zawsze byłaś tą świetną ułożoną córeczką, która zawsze
miała świetne wyniki i byłaś oczkiem w Glowie rodziców a ja byłem tym piątym
kołem u wozu. - widać było, że ciężko mu było o tym gadać ale
wiem, że mówi prawdę.
-Nie
mogłeś inaczej tego załatwić.. ? Victor ty mnie biłeś, znęcałeś się nade mną…
-Ja
wiem, wiem, ale przepraszam.. od kiedy
poznałem Perrie zmieniłem cię.. – Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć
wiedziałam, że mówił prawdę i wiedziałam, że chce się z nim pogodzić, więc po
prostu postanowiłam go przytulić.
-Bądź
dla mnie po prostu starszym bratem -
uśmiechnęłam się co on odwzajemnił.
Nagle
po całym domu rozległo się natarczywe pukanie. Wiedziałam, kto wali w drzwi,
ale nie miałam zamiaru otwierać.
-Poczekaj
tu – powiedział Victor i wyszedł z pokoju ja natomiast podeszłam do uchylonych
drzwi i przysłuchiwałam się kłótni.
-KURWA
WPUŚĆ MNIE DO NIEJ ! TO WSYZTSKO NIE TAK – Darł się Tom a ja się zaśmiałam wiem,
co widziałam nie jestem głupia.
-nie
obchodzi mnie to ona nie chce ciebie widzieć teraz ani nigdy więcej, więc
wypierdalaj albo przetrącę ci tę twoją buźkę. -
-KURWA
CZŁOWIEKU MOŻESZ SIĘ NIE WTRĄCAĆ ? JAK
TAK TO MIAŁEŚ NA NIĄ WYJEBANE I JĄ KATOWAŁEŚ TERAZ NAGLE TAKI KOCHANY Z CIEBIE BRAT – zaśmiał się a
potem usłyszałam znajomy odgłos. Zaczęli się bić… powinnam siedzieć w pokoju,
ale przecież oni się pozabijają! Zbiegłam na dół i zaczęłam ich rozdzielać.
-Tom
! Victor przestańcie ! – weszłam między nich, co okazało się błędem
-Nie
wtrącaj się – warknął Tom i pchnął mnie tak, że upadłam na ziemie uderzając przy
tym głową o szafkę. Wtedy zemdlałam.
Uuuuu przesadził! Kwurwiłam się na Toma jak nigdy -.-
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
kurcze ale sie porobilo XD swietnie ze ten odcinek wyszedl tak szybko ;) czekam na nastepne :*
OdpowiedzUsuń