~*~
-Co? – Zapytałam przerywając tym samym trwającą od dobrych kilku godzin ciszę.
-Co ty robisz? – Odezwał się w końcu, kiedy poszłam ubrać buty.
-Ubieram się? Nie widać? Muszę jechać nie mogę tu siedzieć cały dzień tym bardziej, gdy ty zapomniałeś, że w ogóle ciągle tutaj jestem – powiedziałam wsuwając na nogi buty.
-Podwieźć cię? – Zapytał stojąc już za mną
-Nie dziękuję sama sobie poradzę – Wywróciłam oczami ta jego cała dobroć i pomocna ręka są tak sztuczne i wymuszone, że aż szkoda to skomentować
-Nalegam- powiedział łapiąc w jedną rękę kluczyki od samochodu a w drugą moją torebkę i również się ubrał.
-Będziesz wodził powietrze? –Zapytałam wychodząc z jego domu i kierując się w stronę podjazdu gdzie stało czarne auto, którego wcześniej nie widziałam.
-Co? O co ci chodzi Rene? –Zmarszczył brwi i zatrzymał się poczym odwrócił się przodem do mnie wyraźnie oczekując na moją odpowiedź.
-Chodzi mi o to, że siedziałam u ciebie dobre kilka godzin a przez trzy z nich ty siedziałeś oglądając telewizję i w ogóle nie zwracałeś na mnie uwagi, więc mam prawo czuć się jak powietrze
Tom nic nie powiedział. Stał chwilę analizując to wszystko, co mu powiedziałam, po czym uśmiechnął się i poszedł odpalić samochód. Cały Tom mówisz mu coś a ten cię oleje i odejdzie z głupim uśmiechem. Westchnęłam z bezsilności i wsiadłam do samochodu. Tom specjalnie żeby mnie nie słuchać włączył sobie radio i wyjechał na ulicę.
Siedziałam na siedzeniu i patrzyłam przez okno. Dred znowu mnie olewał. Ciągle patrzył w lusterko albo przed siebie i nie byłoby w tym nic dziwnego dziwnego gdyby nie to, że w lusterko patrzył częściej niż na drogę. Wiedziałam, że coś jest nie tak. To trzymał kierownicę tak mocno, że zaczęły mu blednąć knykcie. Przeraziłam się.
-Co się dzieje? – Spojrzałam na niego a ten po raz kolejny uśmiechnął się głupio i powiedział
-Trzymaj się.
Momentalnie zostałam wbita w fotel. Spojrzałam na panel samochodu gdzie wskaźnik prędkości zbliżał się do 200 km/h i ciągle rósł. Spojrzałam przestraszona na ulicę pełną samochodów. Tom manewrował między nimi zupełnie tak jakby grał w GTA. Z prawego pasa na lewy z lewego na prawy a nawet pod prąd. Odwróciłam się chwilę i spojrzałam przez szybę. Czarny sportowy samochód szalał po ulicy zupełnie tak jak Tom zupełnie niewzruszony tym, że zajeżdża drogę innym uczestnikom ruchu drogowego.
-Ktoś nas goni? – Pisnęłam do Toma a ten tylko skinął głową. Nie musiałam pytać o więcej nawet nie chciałam. Sama myśl o tym, że ktoś nas goni sprawiała, że miałam ciarki na całym ciele. Zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na to, co się dzieje teraz na ulicy, próbowałam też oddychać równomiernie, ale strach na to nie pozwalał. Modliłam się tylko o to, aby dotrzeć na targ mamy w całości. Jedyne dźwięki, które teraz słyszałam w tej chwili oprócz bicia mojego serca to klaksony innych samochodów i pisk opon. Nagle zarzuciło mną na lewą stronę. Otworzyłam oczy i momentalnie zastygłam Tom mocno skręcił w jedną z bocznych ulic mało nie pakując nas pod koła jadącego według przepisów tira. Krzyknęłam przerażona łapiąc chłopaka za rękę, co okazało się złym ruchem, ponieważ przez moje gwałtowne szarpnięcie dred stracił panowanie nad samochodem, przez co wjechaliśmy w las.
- Pojebało cię?! – Krzyknął Tom próbując manewrować między drzewami, które na nasze szczęście rosły w sporych odstępach.
-Mało, co przez ciebie nie zginęliśmy! – Odkrzyknęłam z oburzeniem
-Przez ciebie jesteśmy w lesie kretynko! - Samochód zatrzymał się a Tom rozejrzał się dookoła.
-Czemu się zatrzymałeś? – Spojrzałam na niego to chyba nie najlepsze miejsce na postój.
-Nie zatrzymałem się specjalnie - warknął i otworzył szybę, przez którą później wyjrzał – super. Ugrzęźliśmy gratulacje!
-Nie drzyj się na mnie to nie jest moja wina! Mogłeś się wcześniej zatrzymać! – Broniłam się jak tylko mogłam
-Tak ciekawe gdzie na drzewie?!
-Jesteś niemożliwy! Wychodzę – złapałam swoją torebkę i otworzyłam drzwi. Momentalnie upadłam i zrozumiałam, o co chodziło Tomowi z tym, że ugrzęźliśmy. – Fuuuu – jęknęłam, kiedy zobaczyłam, że jestem dosłownie w błocie. Podniosłam się i ignorując śmiechy i dogryzki Toma otrzepałam się z błota. Zmierzyłam blondyna wściekłym wzrokiem, po czym zaczęłam iść przed siebie. Tak naprawdę nie wiedziałam gdzie idę no, ale przecież nie będę siedziała bezczynnie w samochodzie tak jak Tom, który nawet nie raczył za mną wyjść, bo by się pobrudził. Szłam tak już dobre 15 minut i kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem miałam wrażenie, że ciągle chodzę w kółko. Usiadłam na chwilę pod jakąś sosną i wyjęłam z torebki telefon. Super tu nawet nie ma zasięgu i jak ja mam się stąd wydostać. Nagle usłyszałam dźwięk silnika, co nie za specjalnie mnie ucieszyło, bo to znaczyło tylko jedno Tom wydostał się z błota. Podniosłam się z zimnej ziemi i zaczęłam iść, ale ten dźwięk nie dawał mi spokoju nie brzmiał jak samochód Toma bardziej jak Quad, którym kiedyś jeździł Victor i dużo się nie pomyliłam prawie wcale bo przede mną pokazał się sporej wielkości czarny Quad na którym siedział jakiś blondyn. Na oko miał może z 18-19 lat tak jak już powiedziałam miał dłuższe błąd włosy – był przystojny.
-A, co tu tutaj robisz kruszynko?
- Zgubiłam się – powiedziałam chodź nie byłam przekonana czy powinnam z nim w ogóle rozmawiać
-Ten las bywa zdradliwy – pokręcił głową – Jestem Nash a ty jak się nazywasz? –
Uśmiechnął się do mnie.
To dziwne, ale mimo tego dziwnego uczucia w środku, które mówiło mi, że nie powinnam już nikomu ufać, bo każdy może się teraz okazać moim wrogiem miałam ochotę pogadać z Nash’em biła od niego jakaś taka pozytywna energia nie wyglądał jakby chciał mnie zabić wręcz przeciwnie jakby chciał pomóc.
-Rene miło mi – też się uśmiechnęłam – wiesz może jak mam się stąd wydostać?
-Oczywiście, że wiem powiedz mi tylko gdzie chcesz się dostać – zrobił mi miejsce za sobą, które od razu zajęłam
-Do centrum – zaśmiałam się a potem usłyszałam jego śmiech i ponowny ryk silnika
TOM’S POV
Super. Siedzę w samochodzie już dobre pół godziny a Billowi wyraźnie nie spieszy się żeby mnie wyciągnąć z tego błota w dodatku Rene sobie poszła i teraz błądzi kurwa po tym jebanym lesie nie racząc odebrać nawet ode mnie telefonu. Ta dziewczyna sprawia mi więcej problemów niż każda inna żyjąca na tym świecie. Mówisz do niej a ona i tak swoje. W końcu po dłuższej chwili zjawił się Bill i pomógł mi wyciągnąć samochód.
-Co ty w ogóle robiłeś w lesie?
-Jebałem Rene wiesz – wywróciłem oczami – nie no miałem ją odwieść do domu, ale kurwa czuby od Asha zaczęły nas gonić a że Rene panikowała i szarpała moją ręką na prawo i lewo straciłem kontrolę na samochodem i oto jestem.
-Rene ? a gdzie ona jest? – Wybałuszył oczy.
-Nie wiem – wzruszyłem ramionami –wyszła dobre 40 minut temu a skoro nie wraca to chyba dobrze jej tu.
-Tom czy ty naprawdę jesteś takim kretynem ?!
-Nie kazałem jej wychodzić.
- Może nie do słownie ale dam sobie uciąć głowę że twoje zachowanie ją do tego zmusiło. Człowieku opanuj się w końcu ! Przestań ją tak traktować przecież ona nie chce dla ciebie źle ! Sam postanowiłeś, że trzeba ją chronić a tym czasem sam tego nie robisz.
-Rene nie powinna ingerować w nasze sprawy osobiste bill !
-Tom do kurwy! Dziwisz się jej? Nic jej nie chcesz powiedzieć a ona nie wie, co się dzieje. Ty byś nie chciał się czegokolwiek dowiedzieć?
-To niech pyta o coś związanego z nią a nie.
-Ona wie, o co ma pytać Tom. Jest mądrzejsza niż ci się wydaje nie doceniasz jej a uwierz mi kiedyś my będziemy potrzebowali jej pomocy.
-Tak jasne – prychnąłem. Już to widzę niby jak Rene miałaby nam pomóc? Nijak. – Dobra jedźmy już.
-A Rene ?
- Skoro twierdzisz, że jest taka mądra i jeszcze nie wróciła to chyba znaczy, że sobie poradziła prawda?
- Dzwoniłeś do niej? – Dopytywał
-Tak, ale Nie odbiera pewnie zadzwoniła po mamusię żeby po nią przyjechała.- Wywróciłem oczami.
- Więc to o to chodzi – westchnął – zazdrościsz jej kontaktu z matką. Tom sam sprawiłeś, że twój kontakt z naszą matką…
-Bill zamknij się kurwa. Wiesz dobrze, że musiałem.
-Nie właśnie nie musiałeś !
-MUSIAŁEM ! – warknąłem, po czym wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu.
RENE’S POV
Było już grubo po 18 a ja siedziałam z mamą w domu. Nash zawiózł mnie do niej na targ, za co naprawdę byłam mu ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie on to nadal tkwiłabym tam w lesie. Co prawda Tom dzwonił do mnie kilka razy, ale nie miałam zamiaru odbierać. Po prostu nie mam już sił do tego człowieka nigdy nie znałam kogoś o tak zmiennym nastroju. Postanowiłam jednak do niego napisać
Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że On się o mnie martwi to aż brzmi śmiesznie. Nawet za mną nie wyszedł tak się o mnie martwi. To właśnie cały Tom, ale mimo wszystko coś sobie obiecałam względem niego i mam zamiar tego dotrzymać.
Wspaniały! Czekam na next! <3
OdpowiedzUsuńAaaa nareszcie się doczekałam i nie zawiodlam :* no boski po prostu, warto było czekac... weny życzę kochana <3 towar dostarczony co? ^^ dobry z cb diler jednak ;) :* Buziaki :*
OdpowiedzUsuńCiesze sie,ze wrocilas :) ostatnio wszystkie dobre autorki przestaja pisac,wiec link na grupie z Twoim opowiadaniem bardzo mnie ucieszyl :) mam nadzieje,ze nie kazaesz znowu tyle czekac ;)
OdpowiedzUsuń